Tak, muszę się Wam przyznać do tego, że pokochałam dynie.
Do tej pory dynie z daleka omijały moją kuchnię. Nie przepadałam za ich smakiem i jeśli skusiłam się na jakiś okaz to tylko ze względów dekoracyjnych. Kiedyś zrobiłam dżem dyniowo - pomarańczowy. Po kilku tygodniach słoiki zaczęły syczeć a dżem fermentować . Wywaliłam wszystko do kosza i utwierdziłam się w przekonaniu, że nie zaprzyjaźnię się z dyniami.
Aż tu nagle....!!!
Jak wiecie kupiłam działkę. Zaprzyjaźniałam się w tym roku z roślinami i z ludźmi, którzy mieli swoje ogrody w okolicy. Tak też zaczęła się moja znajomość z panem Stasiem , który jest działkowym magikiem. U niego wszystko rośnie w magicznych ilościach i wielkościach. Mówię Wam, niesamowity gość!! Tenże pan Stasio obdarował nas dynią...bagatela 31 kg!!! I nie był to największy okaz z jego uprawy, bo rekordzistka ważyła 60 kg.
Tak oto przedstawia się sprawczyni całego zamieszania:
Na początku plan był taki, aby wysuszyć nasiona a resztę oddać koleżankom. Zgłosiło się kilka chętnych, ale to była kropla w morzu potrzeb:-)
Na instagramie i w naszej blogosferze pojawiały się zdjęcia z dyniową zupką i innymi smakołykami...kusiło , kusiło aż wreszcie złapałam się na haczyk. Postanowiłam podjąć wyzwanie i zabrałam się do mojej dyni.
Zaczęło się od korzennego ciasta dyniowego. Przepis wzięłam ze strony http://smakolykibereniki.blogspot.com/2014/11/korzenne-ciasto-dyniowe.html..
Wyszło przepyszne a przepis poleciłam wszystkim koleżankom.
Następnie popytałam znajome na Instagramie, jakie są ich ulubione potrawy z dyni i kolejną rzeczą, która zrobiłam były placki jabłkowo dyniowe. Zakochałam się w tym daniu, są dużo lepsze niż naleśniki czy placki ziemniaczane ... a i zdrowsze. Przepis znajdziecie TU
Za każdym razem zostało trochę puree z dyni robiliśmy więc pyszne smoothie z dodatkiem melona, kiwi, banana.
Ponieważ przepisy się sprawdziły, dania smakowały postanowiłam zatrzymać ten smak na dłużej i zrobiłam przecier z dyni. W ten sposób mam gotową bazę do wszystkich dań i jeszcze kilka razy przygotuję ciasto czy placuszki...może nawet skuszę się na zupę z dodatkiem gruszki i imbiru.
Uwielbienie do dyni stało się powszechne, prawie każda z nas chwaliła się swoimi okazami, sposobami ekspozycji i kulinarnymi dokonaniami. Ja zapragnęłam zdobyć nasionka, abym na drugi rok mogła posadzić je na mojej działce. Oczywiście marzyła mi się sławna odmiana Baby Boo. Dzięki przesympatycznej i życzliwej koleżance z instagramu, autorce bloga http://www.przeplatanekolorami.pl/ dotarły do mnie te śliczności
Od kilku dni zdobią nasz salon ....
Ponieważ październik się kończy , ja żegnam się z temat em dyń, który był dość częsty na moim koncie na Instagramie. Jeszcze kilka dni poleżą na półkach a potem zastąpią je bardziej zimowe ozdoby. Obiecuję sobie, że będę tu częściej zaglądać a od jutra otwieramy ponownie nasz sklep http://redecor.pl/ , zapraszam więc na okazyjne zakupy.
Gosia